Pod koniec zeszłego roku [2018r.] podejmujemy decyzję, że po trzech latach nieobecności czas najwyższy powrócić do naszego empireum czyli do przepięknej Florencji i na stadion Artemio Franchi, by znów móc osobiście oglądać i przeżywać emocje związane z grą Fiorentiny.
Zarząd VCP zdecydował, że wybierzemy się na mecz z Bolonią. Przemawiał za tym dobry termin i prawdopodobna obecność kibiców przyjezdnych w dobrej liczbie, wszak jest to mecz derbowy [Derby dell’Apenino]. Zapisy na wyjazd szły całkiem sprawnie i finalnie w podróż wybrało się 14 osób.
Podjęliśmy decyzję, że podzielimy się na dwie grupy i część osób wyleci dzień prędzej (czwartek), by w San Pellegrino odwiedzić grób tragicznie zmarłego kapitana Violi, Davide Astoriego. Reszta przybędzie już do Florencji w piątek…
Środa 10.04
W sumie relację z tego wyjazdu należy zacząć już od środy, bo właśnie wtedy Balon i Krzysiek przyjechali w południe z Łodzi do Gdańska. Goście zostawili bagaże u mnie w mieszkaniu i wyruszyliśmy poszwendać się i pozwiedzać stolicę województwa pomorskiego. Tego dnia aura pogodowa niestety nam nie sprzyjała, lekko padał deszcz, co jednak nas nie zniechęciło. Zjedliśmy szamę na mieście, później wizyta w kilku barach, zakupy spożywcze i powrót na kwadrat. Wieczorem zamawiamy pizzę, otwieramy kolejne piwka i oglądamy w tv mecz Ligii Mistrzów.
Czwartek 11.04
Wstajemy wcześnie rano, by udać się na lotnisko, gdzie czeka reszta naszej grupy: Chiesa, Florek, Marborski, Nightsword i Patrycja. Aptekarska dokładność i nadgorliwość obsługi na lotnisku sprawia, że odprawa trochę trwa. Wchodzimy na pokład samolotu do Bergamo, dwugodzinny lot, lądujemy, przesiadamy się w busa i jedziemy zostawić toboły i zbędny balast w pensjonacie [Central Hostel BG] po czym bezzwłocznie udajemy się na autobus do San Pellegrino, gdzie znajduje się cmentarz, na którym pochowany został Davide Astori. Na cmentarzu zostawiamy nasz szalik i modlimy się w skupieniu i zadumie po czym wracamy do miejsca zakwaterowania, rozpakowujemy majdan i wychodzimy na miasto by się posilić, napić i trochę połazić. Niestety pogoda równie kiepska jak ta w Polsce sprawia, że chęć na wędrówki była znikoma. Wracamy do pensjonatu, by trochę odpocząć po podróży. Ktoś zarzucił pomysł, żeby mimo przeciwności ruszyć się w Górne Miasto (Bergamo Alta). Ostatecznie wyruszamy w czwórkę (BalonACF, Cholew, Krzysiek74, Marborski). Z piwem w ręku pokonaliśmy kilka ładnych kilometrów po stromych, słabo oświetlonych i wąskich ale klimatycznych uliczkach; udało nam się dotrzeć do jednego z najładniejszych (prawdopodobnie) miejsc w Bergamo, placu miejskiego Piazza Vecchia. Mimo zmoknięcia i zmęczenia zdecydowanie warto było! Powrót do miejsca noclegu, odpalamy w tv mecz Ligi Europejskiej, piwko i kima.
Piątek 12.04
Rano się wykwaterowujemy z Bergamo, ogarniamy transport do Florencji i kilka minut po 9 wyruszamy w 6-godzinną trasę. Na miejscu czeka już na nas druga grupa (Adriana, Aldona, Dziubek, Julia i Magda), którzy wylecieli z Gdańska do Pizy i później przybyli do stolicy Toskanii.
W tym roku zakwaterowaliśmy się w Ostello Villa Camerata. O tym przybytku można by napisać osobny artykuł i niestety nie padło by tam zbyt wiele pochlebnych słów. Za tą kwaterą na pewno przemawia bliskość do stadionu, fajne położenie w lesie z dużą ilością zieleni wokół i spory teren do posiedzenia na zewnątrz. Budynek z zewnątrz sprawia niesamowite wrażenie, piękne kolumny, liczne zdobienia, freski, malowidła, krótko mówiąc bardzo piękny anturaż. Po wejściu do wewnątrz ukazał się nam piękny hol z recepcją, gdzie ilość zdobień i wszelakich wodotrysków nie ustępowała tym z zewnątrz. Czar prysł gdy weszliśmy do swoich pokoi, a raczej cel, gdzie metalowe łóżka piętrowe (typowe kojo) i delikatnie mówiąc skromna liczba mebli sprawiały wrażenie, że znaleźliśmy się na planie filmu Symetria reżyserii Konrada Niewolskiego. No ale cóż, albo tanio albo ekskluzywnie, wybraliśmy pierwszą opcję. W sumie i tak lokum służy nam tylko jako miejsce noclegowe, gdzie rano jemy śniadanie i wracamy dopiero wieczorem więc nie ma co zrzędzić i nadmiernie marudzić.
Po zameldowaniu się wyruszamy w miasto coś przekąsić i kupić wiktuały na wieczór. W związku z tym, iż w środę miałem urodziny to kupiłem alko i do późnego wieczora spędziliśmy czas na stołówce tocząc rozmowy przy %. Ostatecznie zmęczenie wyczerpującymi podróżami wzięło górę i rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Sobota 13.04
Wstajemy rano, bo szkoda czasu na sen, jemy śniadanie i wyruszamy po bilety na niedzielny mecz. Następnie wyruszamy do centrum, dzielimy się na grupy i każdy wedle swojego upodobania zwiedzał Florencję. Kolejne kilka/kilkanaście kilometrów w nogach, zwiedzone liczne atrakcje turystyczne stolicy włoskiego renesansu, napełnienie żołądków włoskimi potrawami – tak głównie minęło nam popołudnie.
Wracamy do hostelu, zbieramy się Zarządem VCP obradując nad bieżącymi sprawami i przyszłością Stowarzyszenia, by jak najlepiej to funkcjonowało. Padło wiele pomysłów i postanowień, zdecydowanie nie była to typowa tromtadracja. Wieczorem do nas dołączył ostatni uczestnik tego wyjazdu meczowego - prosto z Anglii przyleciał Darrk. Na koniec dnia ponownie zasiedliśmy na stołówce integrując się przy procentowych napojach.
Niedziela 14.04
Dzień meczowy zawsze budzi największe emocje i oczekiwania, przecież po to tutaj przyjeżdżamy. Mecz rozpoczyna się o godzinie 15, więc nie marnując czasu po raz ostatni udajemy się na wędrówki po Florencji. Przed meczem, pod stadionem spotykamy się z zaprzyjaźnionymi Francesco i jego żoną Magdą. Rozmowy, piwko, bułka z lampredotto (tradycyjne toskańskie flaczki) i wchodzimy na trybunę Curva Fiesole po drodze robiąc zakupy na stoisku prowadzonym przez kibiców. Na sektorze wywieszamy flagę VCP i zajmujemy miejsca.
Od początku było wiadome, że ten mecz nie będzie typowy, zwłaszcza pod względem kibicowskim. W pierwszej połowie tifosi zgodnie z planem zeszli pod sektor dopingowy na znak protestu przeciwko właścicielowi klubu. Pod trybunami przez całą połowę rozbrzmiewały melodyjne przyśpiewki, głównie „Della Valle Vattene!”. Zejście ultrasów spowodowało, że na stadionie byli słyszalni jedynie kibice gości. Deszcz rozpadał się na dobre, zaczęło lać. Kibice wyszli na drugą połowę dopingując już Fiorentinę. Niestety forma piłkarzy połączona z ciężka pogodą sprawiły, że mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Prawdziwa próba charakteru, wytrwaliśmy do końca. Przemoczeni do ostatniej nitki, w pośpiechu wróciliśmy się do pensjonatu. Prysznic, rozwieszenie ubrań i ponownie udajemy się na stołówkę po raz ostatni spędzając czas przy rozmowach i pożegnaniach przed poniedziałkowym powrotem do Polski.
Poniedziałek 15.04
Do ojczyzny wracamy na dwie ekipy, pierwsi lądują w Gdańsku, a druga grupa wieczorem w Krakowie. Wstajemy wcześnie rano, ogarniamy taksówki i pomykamy na dworzec, skąd pociągiem ciśniemy do Pizy. Sprawna odprawa, lot i z powrotem w Polsce.
Kolejny wyjazd meczowy przechodzi do historii. Pomimo warunków noclegowych, złej pogody, kiepskiego meczu chyba każdy wrócił zadowolony. Do następnego! Forza Viola per sempre!
Na wyjeździe byli (w kolejności alfabetycznej): Adriana, Aldona, BalonACF (Łukasz), Chiesa (Irek), Cholew (Michał), Darrk (Darek), Dziubek (Tomek), Florek (Michał), Julia, Krzysiek74 (Krzysiek), Magda, Marborski (Mariusz), Nightsword (Tomek), Patrycja.
Autor: Michał (Cholew)